Dzisiejszy wpis, zupełnie nietypowy dedykuję z najlepszymi życzeniami Michałowi.
Już pół roku minęło odkąd przyjechaliśmy do Wielkiej Brytanii.
Po co? No, do pracy oczywiście.
Los rzucił nas do Barnsley, miasteczka w South Yorkshire, gdzie pracujemy.
Każdy z nas ma jakieś plany dotyczące własnej przyszłości; jedni przyjeżdżają na krótko, inni na dłużej, bywa że na stałe.
Myślę jednak, że każdemu z nas los ojczyzny leży na sercu. Myślimy o kraju bardzo często.
A jeśli na dodatek z drugiej strony łącza internetowego jest ukochana rodzina to takie życie nie jest łatwe.
I właśnie w takiej sytuacji był też Michał.
Nie dość, że dokuczał mu brak najbliższych, to na dodatek jest on gorącym patriotą, któremu los Polski nie jest obojętny.
Trudno w takiej sytuacji żyć spokojnie. Tęsknota zwyciężyła więc i Michał podjął decyzję o powrocie do kraju.
Mówił o tym już od jakiegoś czasu, ale teraz, kiedy już go z nami nie ma, czujemy się jakbyśmy stracili członka rodziny.
Bo i taką rodziną była ta nasza czwórka: Michał, Bartek, Adam i ja.
Pracowaliśmy razem, ale także wspólnie spędzaliśmy czas wolny.
Tak się złożyło, że mieliśmy te same poglądy polityczne, ten sam światopogląd. Nie zapomnę tych wszystkich dyskusji o Polsce, o świecie, o życiu…
Wspólne spacery, wyprawy bardzo nas do siebie zbliżyły: tworzyliśmy naprawdę zgraną paczkę.
I na razie towarzyszy nam ta jedna myśl: bez Michała to już nie będzie to samo.
Wspólna była jeszcze jedna pasja – piwo.
I to właśnie Michał nas nią zaraził.
To on, kiedy tu przyjechał, opowiadał o piwnej rewolucji w Polsce, w której sam aktywnie uczestniczył – należy do grupy piwowarów domowych.
Jego marzeniem jest otworzyć własny browar. Wrócił do kraju, aby realizować swoje marzenia.
Stąd tytuł dzisiejszego wpisu:
Michał – powodzenia!
Bez Michała nie byłoby tego bloga. To on natchnął mnie do poważnego zainteresowania się tematyką piwną. To dzięki niemu postanowiłem przekuć na słowa rozbudzoną pasję.
Takich pasjonatów jest tu, w Wielkiej Brytanii, mnóstwo. Nie mam na myśli bynajmniej, że wszyscy są blogerami, chodzi o to, że piwo to naprawdę ważna część tutejszej kultury.
Mnóstwo jest w całym kraju browarów; tych dużych z kilkusetletnią tradycją, tych mniejszych, ale i także całkiem małych mikrobrowarów – pasjonatów nie brakuje.
No i oczywiście puby: na każdym kroku jest ich mnóstwo. Wszędzie można napić się dobrego piwa, dobrego angielskiego ale.
W Barnsley jednak odkryliśmy nieduży pub, który stał się naszym ulubionym. Jeżeli umawialiśmy się na piwo to tylko tutaj.
Ten pub to, rzecz jasna, Old No.7 w centrum Barnsley.
To pub, który ma wyjątkową ofertę dla prawdziwych koneserów, dla świadomych miłośników piwa. Świadomych tego co piją i takich, którzy poszukują wciąż nowych doznań smakowych.
Tylko tutaj napijemy się piwa z takich browarów jak: Buxton, Beavertown, Great Heck, Magic Rock, Thornbridge i wielu innych naprawdę wyjątkowych.
Ulubionym piwem Michała była Gorlovka – stout z miejscowego browaru Acorn.
Nic więc dziwnego, że ten pub stał się naszym ulubionym i nie dziwnym jest, że to miejsce wybraliśmy na nasze ostatnie, pożegnalne spotkanie w minioną sobotę.
Na dodatek obsługa pubu zrobiła nam niezwykłą niespodziankę.
W pewnym momencie, przyłączyli się do pożegnania Michała i poustawiali nam stoliku baterię przepysznych trunków. Oczywiście na koszt firmy.
Szczęki nam opadły z wrażenia.
Przemiłych barmanów gorąco pozdrawiam.
Dziękuję im za miły gest, ale także za ich cierpliwość.
Na potrzeby niniejszego bloga mam bowiem w zwyczaju fotografować każde zakupione piwo oraz clip z jego nazwą, a czasami kiedy przy barze jest tłoczno, potrzeba dozy cierpliwości u każdej ze stron.
Dziękuję Wam.
A Ciebie Michał, jeszcze raz pozdrawiamy
i życzymy spełnienia Twoich marzeń.
Do zobaczenia!